Piątek, 10.05.2024
Już dziś o godz. 12:00 przeprowadzona zostanie Dyskusja Systemowa: optymalizacja diagnostyki i leczenia w hematologii z uwzględnieniem optymalnego wykorzystania zasobów w Polsce, oficjalnie rozpoczynająca V międzynarodową konferencją Hematologia Kliniczna i Doświadczalna. Dyskusja zostanie poprowadzona przez red. Martę Markiewicz oraz prof. dr. hab. n. med. Krzysztofa Giannopoulosa. Podczas sesji satelitarnej wystąpią zagraniczni eksperci: prof. George Vassiliou, dr Esther Oliva oraz prof. Lars Bullinger. Natomiast o godz. 18:30 rozpocznie się uroczysta gala otwarcia konferencji, podczas której wykład inauguracyjny wygłosi prof. Konstanze Döhner.
W hematologii bardzo dużo się dzieje
Podczas konferencji będziemy pokazywać, jak bardzo hematologia się zmienia. Będą warsztaty diagnostyczne, wykłady edukacyjne, panele dotyczące optymalnego leczenia, a także dyskusje systemowe. Wiele paneli adresujemy w szczególny sposób do młodych badaczy – mówi prof. Krzysztof Giannopoulos, Prezes Polskiego Towarzystwa Hematologów i Transfuzjologów, Koordynator Programu V Międzynarodowej Konferencji „Hematologia Kliniczna i Doświadczalna”
W dniach 10-12 maja w Lublinie odbywa się już piąta Międzynarodowa Konferencja „Hematologia Doświadczalna i Kliniczna”. Co ją wyróżnia spośród innych konferencji hematologicznych?
To największa konferencja hematologiczna w Polsce w tych latach, kiedy nie odbywają się zjazdy Polskiego Towarzystwa Hematologów i Transfuzjologów, czyli co dwa lata. Konferencja ma znacznie dłuższą historię, tylko wcześniej odbywała się w nieco innej odsłonie. Od 1996 do 2012 roku była to międzynarodowa konferencja odbywająca się z inicjatywy prof. Anny Dmoszyńskiej, a głównym tematem były przewlekłe mielo- i limfoproliferacje.
Od 2014 roku nastąpiła zmiana nazwy konferencji; zmienił się też zakres tematyczny. Rozszerzyliśmy go o ostre białaczki, pojawiła się też tematyka diagnostyki. Dodaliśmy sesje przedkonferencyjne: obecnie są to nie tylko spotkania Polskiej Grupy Szpiczakowej, które również towarzyszyły wcześniejszym konferencjom, ale także dyskusyjne panele systemowe. Tegoroczna konferencja przynosi kolejne rozszerzenie formuły – o sesje dotyczące transfuzjologii i bezpieczeństwa składników krwi w lecznictwie. Wiele się dzieje w tym obszarze, dlatego postanowiliśmy stworzyć osobne sesje poświęcone nowoczesnemu krwiolecznictwu. Tak więc nie tylko kontynuujemy tradycję konferencji, ale też rozwijamy ją w kolejnych kierunkach. Dwa lata temu wprowadziliśmy formułę warsztatów diagnostycznych, które cieszyły się dużym zainteresowaniem. W tym roku odbywają się cztery warsztaty diagnostyczne, a dostępność miejsc już od dwóch miesięcy jest mocno ograniczona, tak wiele osób chciałoby w nich wziąć udział.
W tegorocznej konferencji kolejny raz biorą udział również znakomici prelegenci z zagranicy.
Staramy się, by w konferencji wzięli udział najlepsi eksperci międzynarodowi; w tym roku wykład otwarcia poprowadzi prof. Konstanze Döhner, która jest prezydentem elektem Europejskiego Towarzystwa Hematologicznego (EHA), jak również członkiem wielu grup naukowych, m.in. niemiecko-austriackiej grupy badawczej zajmującej się ostrymi białaczkami. Zakładała laboratoria referencyjne dla diagnostyki molekularnej; celem była identyfikacja wszystkich markerów molekularnych i genetycznych ostrych białaczek u pacjentów w ciągu 48 godzin. To rozwiązanie jest już praktykowane od wielu lat przez niemiecką grupę ostrych białaczek szpikowych, która jest wiodącą grupą na świecie. Tylko mając tak sprawnie działające certyfikowane laboratoria, można dokładnie określić charakterystykę ostrych białaczek szpikowych i stosować różne protokoły terapeutyczne, w zależności od ryzyka genetycznego. Myślę, że będzie to bardzo ważne wystąpienie: z jednej strony prof. Döhner jako prezydent elekt Europejskiego Towarzystwa Hematologicznego pokazuje, że polska hematologia jest ważną częścią hematologii europejskiej. Z drugiej strony, wykład będzie dotyczyć głównie ostrych białaczek szpikowych, a to właśnie tu są największe niezaspokojone potrzeby medyczne i liczymy na postęp, zarówno diagnostyczny jak terapeutyczny.
Wstępem do wykładu otwarcia będzie bardzo ciekawa sesja, na którą zaprosiłem trzech kolejnych międzynarodowych wykładowców. Prof. George Vassiliou z University of Cambrige zajmuje się badaniami podstawowymi, w tym klonalną hematopoezą, czyli tym, jak mogą powstawać białaczki szpikowe. Zaczynamy więc od tematyki badań podstawowych dotyczących zaburzeń pojedynczych komórek hematopoetycznych. Następnie dr Esther Oliva ze szpitala Reggio w Calabrii będzie mówić, w jaki sposób modyfikować leczenie i indywidualizować terapię w nowotworach mielodysplastycznych. Później prof. Lars Bullinger, światowy ekspert w dziedzinie leczenia i diagnostyki białaczek, dyrektor Hematologii i Onkologii szpitala Charité w Berlinie, podsumuje kwestie patomechanizmu, klasyfikacji i diagnostyki ostrych białaczek szpikowych.
Zarówno podczas wykładu otwarcia jak w czasie samej konferencji dużo będzie się mówić o roli precyzyjnej diagnostyki. To dziś podstawa skutecznego leczenia?
Leczenie jest zależne od czynników molekularnych, czyli od mutacji określonych genów, musimy więc najpierw te mutacje wykryć. Precyzyjna diagnostyka jest też niezbędna, by monitorować efektywność leczenia – a wiemy, że kluczowe znaczenie w przypadku ostrych białaczek szpikowych ma tzw. mierzalna choroba resztkowa (MRD). Po to, żeby dobrze leczyć chorych na ostre białaczki szpikowe, potrzebna jest nie tylko dostępność do leków, ale też prawidłowa identyfikacja pacjentów, którzy mogą skorzystać z konkretnego leczenia, a później prawidłowe monitorowanie chorych. Dlatego tak dużo czasu poświęcamy w tym roku diagnostyce: będą specjalne panele poświęcone diagnostyczne, jak również panel dyskusyjny mówiący o wyzwaniach diagnostycznych w szpiczaku plazmocytowym i poprawie ścieżki diagnostycznej.
Jeśli chodzi o refundację leków, to obecnie sytuacja wygląda dobrze, choć oczywiście są jeszcze pewne potrzeby. Coraz więcej uwagi poświęcamy jednak kompleksowej opiece nad pacjentem hematologicznym. Ważna jest także kwestia współpracy z lekarzami POZ. Cieszę się, że w dyskusji, w jaki sposób identyfikować pacjentów i sprawnie przeprowadzać diagnostykę, będzie uczestniczył prezes Porozumienia Zielonogórskiego – dr Tomasz Zieliński.
Wydźwięk międzynarodowy konferencji, zagraniczni goście – to wszystko pokazuje, że polska hematologia jest dziś na europejskim poziomie, jak również że konieczna jest międzynarodowa współpraca, jeśli chcemy skutecznie diagnozować i leczyć?
Współpraca międzynarodowa jest niezbędna, obecnie są takie możliwości: o tym też chcemy mówić. Kończymy konferencję ważnym panelem adresowanym zwłaszcza do młodych badaczy, by wiedzieli, jakie są np. możliwości wyjazdów stypendialnych. Będą w nim uczestniczyć osoby z najważniejszych jednostek, które finansują badania naukowe – m.in. prof. Krzysztof Jóźwiak, dyrektor Narodowego Centrum Nauki, oraz prof. Maciej Żylicz, prezes Fundacji Na Rzecz Nauki Polskiej. Pokażemy, że są narzędzia finansowania nauki, a także przykłady naszych naukowców, którzy wyjeżdżali na stypendia za granicę: to m.in. prof. Przemysław Juszczyński, prof. Dominika Nowis, jak również ja. Po to, by nowocześnie leczyć, trzeba być dobrze wyedukowanym, a wyjazd zagraniczny jest kluczowy, by prawidłowo odnajdywać się w kontekście diagnostyczno-terapeutycznym, co jest ściśle związane z działalnością naukową i kliniczną w obszarze hematologii.
Jak hematolodzy oceniają obecne możliwości leczenia w Polsce nowotworów hematologicznych?
W ostatnich latach sytuacja w Polsce bardzo się poprawiła, co bardzo doceniamy. Nadal są jednak potrzeby refundacyjne; gdyby ich nie było, to oznaczałoby, że wyleczyliśmy już wszystkich pacjentów. Tak jeszcze się nie stało, co oznacza, że potrzeby refundacyjne będą, ponieważ jest postęp w medycynie. Nadal czekamy na decyzje refundacyjne, m.in. dotyczące przeciwciał bispecyficznych w leczeniu szpiczaka plazmocytowego, agresywnych chłoniaków; czekamy na rozszerzenie dostępności do technologii CAR-T w ostrych białaczkach limfoblastycznych; na pojedyncze technologie lekowe w szpiczaku plazmocytowym czy innych chorobach limfoproliferacyjnych. Widząc jednak, jak konsekwentnie Ministerstwo Zdrowia dążyło do udostępnienia nowych terapii pacjentom, mamy nadzieję, że nadal tak będzie.
Mając tak dobre narzędzia terapeutyczne, musimy stosować je w najlepszym momencie. Pacjent najbardziej korzysta z nich wtedy, gdy jest sprawnie diagnozowany, a po drugie – gdy ma leczenie w miarę możliwości jak najbliżej domu. Warto o tym coraz więcej mówić. Systemowo jest bardzo dużo do zrobienia, dlatego będziemy mówić o konieczności kompleksowej opieki, współpracy z POZ, o badaniach genetycznych. Nie powinny one być związane z programami lekowymi, tylko refundowane w ramach prawidłowo prowadzonej diagnostyki, która jest standardem międzynarodowym. W kontekście standardów międzynarodowych zawsze mówimy o lekach, jednak zanim zaczniemy leczyć, musimy prawidłowo zdiagnozować pacjenta, dlatego ważne są też standardy diagnostyczne.
Hematologia rozwija się bardzo szybko, pojawiają się nowe leki, nowe nadzieje dla chorych. Jakie innowacje widać dziś na horyzoncie?
Jest ich wiele. W wielu chorobach limfoproliferacyjnych, czyli nowotworach rozrostowych układu chłonnego, np. w przewlekłej białaczce limfocytowej, szpiczaku plazmocytowym, leczenie już odeszło od chemioterapii, odchodzi się też od immunochemioterapii. Leczenie jest bardzo nowoczesne, bardzo często może być stosowane ambulatoryjnie. Tu nasz system jeszcze kuleje – programy lekowe są dostępne w ok. 50 jednostkach szpitalnych, tymczasem jest ponad 80 przychodni hematologicznych działających w ramach AOS (ambulatoryjnej opieki specjalistycznej). Warto byłoby w pełni wykorzystać potencjał tych placówek, by pacjent mógł dostawać leczenie bliżej miejsca zamieszkania, szczególnie jeśli jest to leczenie doustne lub podskórne. Mamy problem kadr: choroby hematologiczne będziemy rozpoznawać coraz częściej, gdyż społeczeństwo starzeje się, a ze względu na skuteczność nowoczesnych leków będziemy te choroby leczyć coraz dłużej. Dlatego trzeba poprawić system, przenieść leczenie części pacjentów do AOS. Do wysoko specjalistycznych ośrodków powinni być kierowani np. chorzy na ostre białaczki, którzy nie mogą być diagnozowani i leczeni w ramach AOS, a także np. pacjenci poważnymi powikłaniami po leczeniu. Pacjenci z chorobą ustabilizowaną, otrzymujący terapie doustnie i podskórne, bardzo często mogą być pod opieką AOS.
Coraz więcej jest nowych terapii, często pojawiają się pytania, jak je po kolei stosować. Czy na ten temat również przewidziane są dyskusje podczas konferencji?
Tak; plan jest ułożony tak, że wykłady edukacyjne, plenarne, są uzupełniane sesjami satelitarnymi, a na koniec dużych bloków tematycznych będą panele z udziałem wszystkich wykładowców, by przedyskutować np. optymalną sekwencję leczenia, dostępność leków, nietypowe toksyczności, m.in. w kontekście przeciwciał bispecyficznych czy technologii CAR-T: to zupełnie inny obszar toksyczności niż występująca po chemioterapii czy klasycznej immunoterapii.
Zapewniam, że te cztery dni konferencji będą wypełnione merytorycznymi dyskusjami.
Dla hematologa konferencja „Hematologia Kliniczna i Doświadczalna” to taka konferencja, na której po prostu… trzeba być?
Zainteresowanie jest ogromne, musieliśmy nawet w ostatnich dniach ograniczać możliwość uczestnictwa, choć wiele sesji będzie prowadzonych równolegle. Dużym sukcesem jest liczba i bardzo wysoka jakość prac oryginalnych: wysłano ponad 60 streszczeń. Poziom jest wysoki, dlatego zadecydowaliśmy, że prace najwyżej ocenione będą prezentowane w dwóch blokach wystąpień ustnych. Pierwszy blok dotyczy hematologii doświadczalnej – będzie możliwość zapoznania się z pracami hematologów przyjeżdżających z różnych staży zagranicznych, zobaczyć transfer wiedzy i technologii do Polski. Druga część odbędzie się w ramach typowej sesji plenarnej wystąpień ustnych, które będą dotyczyć zarówno obszarów klinicznych, jak transfuzjologicznych. Dla najlepszej pracy przewidujemy nagrodę; są również przewidziane wyróżnienia dla autorów najlepszych prac plakatowych.
Podczas Konferencji chcemy pokazać, że w każdym obszarze hematologii dużo się dzieje, jednak szczególny nacisk kładziemy na diagnostykę i nowoczesne leczenie ostrych białaczek szpikowych, gdyż są tu największe potrzeby medyczne. Niedawno aktualizowałem dane z USA dotyczące 5-letnich przeżyć pacjentów z AML: dopiero w ubiegłym roku 5-letnie przeżycia przekroczyły 30 procent. Ostre białaczki szpikowe to dziś naprawdę największe wyzwanie. Będziemy też dużo mówić i pasjonować się wszystkimi nowinkami dotyczącymi m.in. technologii CAR-T i przeciwciał bispecyficznych.
Rozmawiała: Katarzyna Pinkosz
Bezpieczeństwo krwi w leczeniu hematologicznym
Na całym świecie to błędy ludzkie są najczęstszą przyczyną niepożądanego zdarzenia w procesie leczenia krwią. Chcemy uświadomić wszystkim osobom, że bardzo ważne jest stosowanie się do ściśle określonych procedur i wytycznych. Wszelkie odstępstwa mogą stanowić zagrożenie dla dawcy lub pacjenta – mówi dr hab. Jolanta Antoniewicz-Papis, prof. Instytutu Hematologii i Transfuzjologii w Warszawie, koordynator sesji transfuzjologicznych V Międzynarodowej Konferencji „Hematologia Kliniczna i Doświadczalna.
Podczas V Międzynarodowej Konferencji „Hematologia Kliniczna i Doświadczalna” pierwszy raz odbywają się sesje równoległe dotyczące transfuzjologii, zagadnień związanych z bezpieczeństwem krwi i jej składników. Jaką rolę w leczeniu hematologicznym odgrywa dziś transfuzjologia?
Leczenie krwią to nieodzowny element prawidłowego leczenia, szczególnie dotyczy to pacjentów onkohematologicznych, którzy mogą wymagać dużej liczby przetoczeń różnych składników krwi, czasami w krótkim czasie. Istotne jest zapewnienie nie tylko skuteczności klinicznej, ale przede wszystkim bezpiecznych składników krwi, tak żeby zminimalizować ryzyko wystąpienia reakcji potransfuzyjnych do minimum.
Mówiąc o bezpieczeństwie w transfuzjologii, myślimy też o bezpieczeństwie dawcy – pobranie krwi jest związane z ryzykiem wystąpienia różnego rodzaju niepożądanych reakcji. Będziemy mówić o wielu zagadnieniach, poczynając od rejestracji dawcy, sposobu pobierania krwi, pojemników, do jakich ją pobiegamy. Mamy nowe przepisy, które wymagają zmiany podejścia do pobierania niektórych składników krwi. Aspekt bezpieczeństwa będzie bardzo szeroko traktowany, łącznie z zabezpieczeniem przed przenoszeniem różnego rodzaju czynników chorobotwórczych, szczególnie nowo pojawiających się. Będziemy też mówić, jakie znaczenie ma badanie czynników zakaźnych u dawców, aby nie zaszkodziły one biorcy.
Bezpieczeństwo krwi to przede wszystkim dobry wybór dawców. Kto może zostać dawcą?
Dawcą może być każda osoba w wieku od 18 do 65 lat, która czuje się zdrowa. Lekarz lub pielęgniarka podczas wywiadu medycznego ocenia, czy dana osoba może być dawcą. Potencjalny dawca wypełnia kwestionariusz, w którym odpowiada na kilkadziesiąt pytań. Tu jest bardzo krytyczny element zapewnienia bezpieczeństwa; wierzymy dawcy, że na wszystkie pytania odpowiada zgodnie ze stanem wiedzy, który ma. Istotne jest, żeby nie zataił żadnych informacji, a jeżeli ma wątpliwości – aby powiedział o nich lekarzowi, który będzie kwalifikował do oddania krwi. Każda źle podana informacja może wpłynąć albo na zwiększenie ryzyka dla dawcy podczas oddawania krwi, albo na zwiększenie ryzyka dla biorcy. Wykonuje się też podstawowe badanie parametrów morfologicznych dawcy w celu sprawdzenia, czy może oddać krew, czy samo pobranie mu nie zaszkodzi. Następnie jest wywiad lekarski, skrócone badanie lekarskie.
Zgodnie z przepisami sprawdza się, czy we krwi dawcy nie ma obecności markerów wirusów HBV, HCV i HIV oraz markerów zakażenia kiłą. Badanie wykonuje się z próbki pobranej od dawcy.
Czy to badania wystarczające, by mieć pewność, że krew jest bezpieczna?
Każdy kraj przeprowadza ocenę, aby ustalić, jakie czynniki ryzyka na jego terenie są tymi najbardziej rozpowszechnionymi, które mogą nieść zagrożenie dla pacjenta. Na terenie Polski w tej chwili jest to wystarczająca liczba badań, nie ma innych, często występujących czynników zakaźnych, które zagrażałyby pacjentowi.
Dawca ma też obowiązek poinformowania centrum krwiodawstwa, jeśli zachorowałby w ciągu 48h od donacji krwi: wtedy jego krew nie zostanie przekazana do użytku klinicznego.
Na czym polegają stosowane metody inaktywacji czynników zakaźnych?
Inaktywację prowadzi się dla koncentratów krwi płytkowych oraz dla osocza. Metody inaktywacji powodują unieszkodliwienie wszystkich czynników zakaźnych, które potencjalnie mogłyby znaleźć się we krwi. Dodatkowo obniżamy więc ryzyko możliwości przeniesienia jakiegokolwiek czynnika zakaźnego. W Polsce od wielu lat nie stwierdzaliśmy przeniesienia jakiegokolwiek badanego wirusa wraz ze składnikami krwi, a jeżeli chodzi o zakażenia bakteryjne, to przeniesienie zdarza się raz na rok/dwa lata, a więc bardzo rzadko.
Wprowadzamy wiele metod, które pozwalają uniknąć tego ryzyka. To m.in. odpowiedni sposób pobierania krwi, aby nie wprowadzić zakażenia z otoczenia; preparatyka w tzw. systemie zamkniętym, który powoduje, że ryzyko przenoszenia czynników zakaźnych jest dużo mniejsze. Rewolucją było wprowadzenie w latach 90. XX wieku pojemników jednorazowych. Znacząco wyeliminowało to ryzyko związane z przenoszeniem czynników zakaźnych. Krew jest najbardziej bezpieczna, jak tylko może być, a robimy wszystko, aby była jeszcze bardziej bezpieczna.
Podczas konferencji chcemy zwrócić też uwagę na inny aspekt – błędy ludzkie. Na całym świecie to błędy ludzkie są najczęstszą przyczyną wystąpienia niepożądanej reakcji bądź niepożądanego zdarzenia w całym procesie leczenia krwią. Chcemy uświadomić wszystkim osobom, które w jakikolwiek sposób uczestniczą w procesie leczenia krwią, że niezwykle istotne jest stosowanie się do ściśle określonych procedur, przepisów, wytycznych. Wszelkie odstępstwa mogą stanowić zagrożenie dla dawcy lub pacjenta. To bardzo ważny aspekt.
Podczas konferencji ma Pani na ten temat wykład „Niepożądane zdarzenia i reakcje – przykłady i zapobieganie”. Jakie są najczęściej popełniane błędy, które mogą spowodować niepożądane zdarzenia?
Najprostszy przykład błędu ludzkiego to nieprawidłowa identyfikacja pacjenta, pobranie próbki do badania nie od tego pacjenta, od którego powinno to być wykonane, a związku z tym oznaczenie nieprawidłowej grupy krwi. Nie dlatego, że w pracowni immunologii ktoś się pomylił, tylko dlatego, że badanie zostało wykonane z krwi niewłaściwego pacjenta. To bardzo poważny błąd.
Drugi błąd to nieprawidłowa identyfikacja pacjenta podczas podłączania składników krwi do przetoczenia. Niestety, zdarzają się błędy nieprawidłowej identyfikacji, dlatego przepisy mówią, że powinny to robić dwie osoby: lekarz i pielęgniarka przy łóżku pacjenta, zwracając uwagę na to, co jest podłączane. W wykładzie przede wszystkim będę się chciała skupić na błędach ludzkich, bo to one są najczęstszą przyczyną ryzyka, które może wystąpić u pacjenta. Wdrażamy coraz lepsze metody diagnostyczne do oznaczeń serologicznych i wirusologicznych, mamy na coraz wyższym poziomie diagnostykę, coraz bardziej czułą. O tym też będziemy chcieli mówić podczas konferencji.
Wielu pacjentów hematologicznych ma często przetoczenia krwi, a jednocześnie są to często pacjenci z obniżoną odpornością, wyjątkowego ryzyka. Czy krew dla nich powinna być pod specjalnym nadzorem?
Pacjenci hematologiczni i hematoonkologiczni mogą wymagać specjalnych metod preparatyki, niezbędnych do zastosowania w niektórych składnikach, aby długotrwałym leczeniem nie wywoływać alloimmunizacji. To np. składniki ubogoleukocytarne, składniki napromieniowywane czy też inaktywowane, aby zapobiec różnym, rzadko występującym chorobom, jak potransfuzyjna choroba przeszczep przeciwko biorcy. Zdarza się ona niezwykle rzadko, ale jeśli wystąpi, to jest niezwykle groźna. O tym będziemy również rozmawiać. Wydaje się jednak, że obecnie już niewiele więcej możemy zrobić, aby przygotować jeszcze lepsze składniki dla pacjentów. Cały czas prowadzone są prace, aby były lepsze pojemniki, które nie będą powodowały żadnych reakcji potransfuzyjnych, w wyniku substancji, które mogą się z nich uwalniać. Będzie sesja poświęcona nowym pojemnikom bez DEHP – to plastyfikator dodawany do pojemników; stwierdzono, że może on mieć niekorzystny wpływ na ludzi, dlatego zmieniają się przepisy: za 3 lata będzie można używać już tylko pojemników bez DEHP. Mamy nadzieję, że firmy zaprezentują, jakie wprowadzają działania, aby jak najszybciej dostarczyć odpowiednie pojemniki. Chcemy bardzo szeroko spojrzeć na zagadnienie bezpieczeństwa.
Jednym z tematów wykładów jest też dyskusja na temat wirusa zapalenia wątroby typu E i możliwość przenoszenia go przez krew. Czy rzeczywiście może być to problem w Polsce? Należałoby identyfikować obecność wirusa HEV w krwi dawców?
Kilka lat temu podczas badania dawców stwierdziliśmy, że w Polsce ten problem występuje z trochę większą częstością niż w wysoko rozwiniętych krajach europejskich. Niektóre kraje europejskie częściowo wprowadziły obowiązek badania w krwi dawców obecności wirusa zapalenia wątroby typu E. W Polsce niestety nie ma obowiązku zgłaszania wirusowego zapalenia wątroby typu E jako oddzielnej przyczyny zakażeń. Nie jesteśmy też w stanie ocenić, u ilu dawców występuje aktywne zakażenie, które może spowodować powikłanie u pacjenta. Trudno jest wprowadzić obowiązek badania wirusa HEV, ponieważ nie ma możliwości oszacowania ryzyka. Trwają jednak dyskusje, że być może warto byłoby wprowadzić takie badania, szczególnie w przypadku pacjentów wysokiego ryzyka, np. hematologicznych.
Należałoby badać krew zaraz od dawcy?
Tak, bezpośrednio po pobraniu od dawcy. Na szczęście jest to wirus, który ma krótki okres zakaźności. Musimy też zdawać sobie sprawę z tego, że mamy większe ryzyko zakażenia się tym wirusem przez pożywienie, nieodpowiednią higienę niż przez przetoczenie krwi. Ryzyko jest też zróżnicowane, w zależności od województwa. Większe ryzyko jest przy spożywaniu potraw mięsnych ze zwierząt dzikich. Na pewno prof. Grabarczyk w wykładzie podczas konferencji więcej nam powie o wirusie HEV oraz o tym, jakiego rodzaju działania możemy wprowadzić, by zapobiec zakażeniu.
Niektóre kraje już wprowadziły obowiązek badania wirusa HEV u dawców.
Tak. Instytut Hematologii i Transfuzjologii jako jednostka, która nadzoruje merytorycznie centra krwiodawstwa, kilka lat temu występował, aby te badania wprowadzić. Musimy jednak zdawać sobie sprawę z tego, że są to ogromne koszty. Niektóre centra krwiodawstwa stosują metody badania czynników zakaźnych testami łączonymi, które sprawdzają również wirus zapalenia wątroby typu E. Myślę, że małymi krokami będziemy dążyć do rozszerzenia panelu badań.
Generalnie jednak krew i przetaczane składniki krwi są bezpieczne?
Tak. Wszystkie wytyczne, które obowiązują, do których stosują się centra krwiodawstwa i szpitale, powodują, że ryzyko wywołania groźnych reakcji potransfuzyjnych jest minimalne. Są pacjenci, gdzie nie da się tego ryzyka uniknąć: wynika to z organizmu biorcy. Reakcja niepożądana może być wywołana chorobą podstawową lub np. przeciwciałami znajdującymi się w organizmie pacjenta. Temu nie zapobiegniemy. Naczelną zasadą w leczeniu krwią jest to, żeby unikać transfuzji, jeśli nie jest ona niezbędna. Każdy lekarz powinien z rozwagą podjąć decyzję, czy podanie danego składnika krwi jest na pewno niezbędne w przypadku pacjenta. Jeżeli jest to tylko „na wszelki wypadek”, to nie przetaczajmy krwi. Muszą być bezwzględne wskazania. Z jednej strony centra krwiodawstwa dbają o bezpieczeństwo, a z drugiej – personel szpitalny musi dbać o to, aby stosować się do wszelkich nowoczesnych zaleceń odnośnie przetaczania składników krwi.
Krew to znakomity lek, ale trzeba go stosować tylko wtedy, gdy to konieczne?
Podobnie jak każdy lek. Jeżeli będziemy podawać go bez wskazań, to możemy zaszkodzić. Tym bardziej dotyczy to krwi. Ważne jest uświadamianie dawców, jakie jest przeznaczenie krwi, aby zdawali sobie sprawę z ważności kompleksowego przekazania wiedzy na temat swojego stanu zdrowia oraz np. tego, czy przebywali w obszarach narażonych na przeniesienie czynników zakaźnych, czy byli chorzy, czy przyjmują leki… Nad odpowiedzią na każde pytanie dawca powinien się zastanowić, a jeśli ma wątpliwości, to wyjaśnić je z lekarzem. To bardzo ważny element bezpieczeństwa krwi.
W Polsce toczy się dyskusja na temat „przywilejów”, jakie powinni mieć dawcy. Dawstwo krwi jest honorowe; to optymalne rozwiązanie?
Tak; dawstwo krwi w krajach wysoko rozwiniętych opiera się na honorowym dawstwie; nawet kraje o niższym dochodzie narodowym dążą do tego, aby mieć wyłącznie honorowe krwiodawstwo, ponieważ oddanie krwi z pobudek wyłącznie altruistycznych powoduje, że nie zatajamy różnych informacji, nie chcemy mieć zysków, nie będziemy na siłę wmawiać, że można od nas pobrać krew, choć nie spełniamy wymagań. Podobnie jest w przypadku honorowego dawstwa szpiku. To dużo bezpieczniejsze niż gdybyśmy pobierali krew od dawców płatnych, którzy chcieliby oddać krew, aby otrzymać różnego rodzaju profity.
Metody inaktywacji, które są dziś są stosowane, dają pewność, że nie dojdzie do tych tragedii, które wydarzały się w przeszłości, jeśli chodzi o zakażenia HIV czy HCV?
Do takich tragedii na pewno nie, natomiast musimy pamiętać, że zawsze pozostaje pewne ryzyko. Od 2005 roku stosujemy badanie czynników zakaźnych nie tylko metodami serologicznymi, ale również metodami biologii molekularnej, badamy materiał genetyczny wirusów, dlatego nasze metody są bardzo czułe. Zawsze jednak pozostaje tzw. okienko diagnostyczne, które może wynosić nawet kilka dni: dawca może już być nosicielem wirusa, ale nie są w stanie tego wykryć nawet najbardziej czułe, specyficzne metody badań. W celu zmniejszenia ryzyka przeniesienia różnych zakażeń pytamy dawców i prosimy o to, by jeśli w ciągu 2 dni pojawią się u nich objawy zakażenia, to żeby powiadamiali o tym centra krwiodawstwa.
Jakie są największe wyzwania dla polskiej transfuzjologii w 2024 roku?
Najważniejszym wyzwaniem jest odpowiednia liczba dawców, zachęcanie młodych ludzi do oddawania krwi. Nasze społeczeństwo starzeje się; potrzebujemy coraz więcej krwi. Mamy coraz więcej nowoczesnych metod leczenia, które wymagają krwi. Oddawanie krwi jest bardzo ważne; nie powinien być to tylko jednorazowy zryw, tylko systematyczne (przynajmniej 2-3 razy w roku) oddawanie krwi przez wiele lat. Dawca, który oddaje krew systematycznie, ma większą świadomość znaczenia krwi i wie, jakie jego zachowania mogą wpłynąć negatywnie na bezpieczeństwo.
Obecnie dużym wyzwaniem jest zapewnienie odpowiedniej liczby dawców i zwiększanie liczby młodych osób, które będą mogły jeszcze przez wiele lat oddawać krew. Cały czas nie mamy substancji leczniczej, która mogłaby w pełni zastąpić wszystkie składniki krwi stosowane w lecznictwie. Jeszcze przez wiele lat będziemy opierać się na dawcach. Wspomniałam też, że mamy możliwość przetaczania inaktywowanych składników krwi: krwinek płytkowych i osocza. Cały czas nie mamy odpowiednich metod inaktywacji dla koncentratów krwinek czerwonych. Są one na etapie badań, rozwoju, wprowadzania nowych rozwiązań. A jest to składnik, którego przetaczamy najwięcej. Mam nadzieję, że wreszcie pojawi się metoda, która zwiększy bezpieczeństwo również od tej strony.
Rozmawiała: Katarzyna Pinkosz
Sobota, 11.05.2024
Dziś kolejny dzień V Międzynarodowej Konferencji Hematologia Kliniczna i Doświadczalna. Uczestników czekają różnorodne sesje edukacyjne z zakresu hematologii i transfuzjologii, dotyczące m.in. chłoniaków, immunoterapii, cytopenii, wirusa HEV, bezpieczeństwa krwi czy immunologii transfuzjologicznej. Natomiast o godz. 19:00 rozpocznie się sesja plakatowa, którą poprowadzą prof. Jacek Tabarkiewicz, prof. Tomasz Stokłosa, dr Agata Mikołowska oraz dr Joanna Lasocka.
Jednym z wyzwań współczesnej transfuzjologii jest dobór krwi do transfuzji u biorców zimmunizowanych antygenami komórek krwi na skutek przetoczeń, procedury przeszczepienia narządu lub ciąży, szczególnie w przypadku osób wytwarzających przeciwciała odpornościowe skierowane do antygenów powszechnych lub przeciwciała wieloswoiste. Znalezienie zgodnego dawcy dla takiego biorcy jest szalenie trudne i wymaga dostępu do informacji o dawcach krwi grup rzadkich na poziomie danego kraju, a często także w ramach współprac międzynarodowych. Nie dziwi więc, że wyselekcjonowani dawcy rzadkich grup stanowią bardzo pożądaną grupę dawców, od których można pobrać krew na wezwanie wtedy, kiedy jest potrzebna.
W 2021 roku rozpoczęto szeroko zakrojony projekt służący oznaczeniu istotnych klinicznie fenotypów i genotypów antygenów czerwonokrwinkowych i płytek krwi wśród wielokrotnych dawców krwi w celu utworzenia krajowego rejestru rzadkich grup, który będzie mógł współpracować z zagranicznymi rejestrami. Projekt ten, prowadzony w ramach Programu Polityki Zdrowotnej Ministra Zdrowia, realizuje zespół Zakładu Immunologii Hematologicznej i Transfuzjologicznej (ZIHiT) Instytutu Hematologii i Transfuzjologii w Warszawie, w ścisłej współpracy z Regionalnymi Centrami Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa (RCKiK) prowadzącymi badania przesiewowe.
To wyjątkowy i bardzo ważny projekt, który daje szansę na poprawę dostępności preparatów krwiopochodnych coraz większej liczbie zimmunizowanych biorców, dla których dobranie zgodnej krwi z zasobów krajowych było dotąd często niemożliwe, a sprowadzenie krwi zza granicy – zbyt kosztowne – mówi dr Eliza Głodkowska-Mrówka, kierownik ZIHiT. W ramach tego projektu, w ciągu pięciu lat przeprowadzimy genotypowanie i fenotypowanie niemal 20 tysięcy wyselekcjonowanych w RCKiK dawców wielokrotnych krwinek czerwonych i 5 tysięcy dawców płytek krwi – dodaje. Do końca kwietnia badania wykonano w grupie 5573 dawców krwinek czerwonych i 1163 dawców płytek krwi, co pozwoliło na identyfikację 74 dawców z rzadkimi antygenami krwinek czerwonych i ponad 100 – płytkowych. Niewątpliwym sukcesem jest, że wyniki dotychczasowych badań zostały już wykorzystane w celu doboru dawcy dla 5 zimmunizowanych pacjentów (trzem osobom z fenotypem Lu:-8 i po jednej z LAN- i Co(a-)).
Projekt pozwolił także na utworzenie unikalnej infrastruktury diagnostyczno-badawczej. Do wysokoprzepustowego genotypowania dawców wykorzystujemy technologię MALDI-TOF, która pozwala na wykonanie tak dużej liczby badań w krótkim czasie przy utrzymaniu wysokiej jakości wyniku – mówi dr Katarzyna Guz, kierownik merytoryczny projektu.
Z wstępnymi wynikami uzyskanymi w ramach projektu można zapoznać się na prezentacjach plakatowych PT4, PT5, PT12 (sesja plakatowa, sobota).
Optymalizacja diagnostyki i leczenia w hematologii z uwzględnieniem optymalnego wykorzystania zasobów w Polsce
V Międzynarodowa Konferencja Hematologia Kliniczna i Doświadczalna rozpoczęła się od panelu dyskusyjnego, dotyczącego optymalizacji diagnostyki i leczenia w chorobach hematologicznych. W dyskusji uczestniczyli dr Małgorzata Gałązka-Sobotka, prof. Joanna Góra-Tybor, prof. Ewa Lech-Marańda, dr Barbara Kozak, prof. Grzegorz Basak, prof. Wojciech Załuska, dr Tomasz Zieliński, dyrektor Michał Szabelski, red. Wojciech Wiśniewski i dr Marek Kos, a moderatorami dyskusji byli red. Marta Markiewicz oraz prof. Krzysztof Giannopoulos. Eksperci poruszyli wyzwania systemowe organizacji w opiece hematoonkologicznej i możliwości ich realizacji. Na pierwszy plan wysunęły się kwestie związane z ograniczeniami w dostępności do świadczeń dla pacjentów hematologicznych, długim czasem oczekiwania na konsultacje w ramach poradni specjalistycznych oraz niedostateczną ilością miejsc szpitalnych.
„Mamy dostęp do najnowocześniejszych terapii, potrafimy leczyć pacjentów na światowym poziomie, wydaje się, że to, co pozostało, to zwiększyć dostępność tych terapii dla naszych pacjentów” – podkreślił prof. Grzegorz Basak, kierownik Katedry i Kliniki Hematologii, Transplantologii i Chorób Wewnętrznych WUM. – „Problemem jest często samo dostanie się do hematologa, ponieważ czas oczekiwania na wizytę w trybie planowym wynosi około roku. Czas oczekiwania na hospitalizację jest istotnie krótszy, jednak niestety w przypadku pacjentów z ostrymi białaczkami, gdzie ta hospitalizacja powinna być natychmiastowa, czasami okazuje się, że czasami fizycznie tego pacjenta nie ma gdzie położyć.
Profesor Basak zauważył, że konieczne jest nie tylko tworzenie nowych oddziałów, ale również zmiana organizacji pracy w oddziałach istniejących w kierunku pozwalającym na odciążenie lekarzy specjalistów.
„Potrzebne jest odpowiednie wsparcie, na przykład system asystentów, dzięki czemu lekarz mógłby podejmować kluczowe decyzje dotyczące terapii, a nie skupiać się na obowiązkach administracyjnych” – powiedział prof. Basak. – „Kolejną kwestią jest odciążenie oddziałów hematologicznych przez oddziały o innych profilach. Inne oddziały byłyby w stanie nas odciążyć w przetoczeniach, w leczeniu niektórych powikłań infekcyjnych czy w opiece paliatywnej, ale konieczny jest odpowiedni system gratyfikacji finansowej dla tych oddziałów, aby opłacało się im te działania podejmować”.
Dr Małgorzata Sobotka-Gałązka, wiceprzewodnicząca Rady Narodowego Funduszu Zdrowia podkreśliła, że obecnie największym wyzwaniem jest tempo starzenia się społeczeństwa i wzrastający odsetek osób powyżej 65. roku życia.
„Wiemy doskonale, że wiek jest czynnikiem ryzyka rozwoju chorób hematologicznych. Żeby stawić czoła wyzwaniu demograficznemu, musimy przezbroić system ochrony zdrowia” – powiedziała. W swojej wypowiedzi podkreśliła rolę lekarza rodzinnego w profilaktyce i wczesnym wykrywaniu chorób oraz optymalnego kierowania pacjentów do dalszej opieki w ramach poradni specjalistycznych i leczenia szpitalnego. – „Konieczna jest zmiana modelu finansowania świadczeń, które można zrealizować w trybie ambulatoryjnym, a są wykonywane w trybie szpitalnym ze względu na fakt, że nie ma innej możliwości ich rozliczenia” – podkreśliła. – „Największym wyzwaniem jest dostęp do kadr i bazy infrastrukturalnej” – podsumowała, dodając, że przebudowa infrastruktury może być możliwa dzięki środkom pozyskanym z Krajowego Programu Odbudowy.
Eksperci wielokrotnie podkreślali, że konieczna jest optymalizacja wykorzystania różnych poziomów opieki, rozpoczynając od podstawowej opieki zdrowotnej, odpowiadającej za wczesne wykrywanie chorób i kierowanie pacjentów do dalszych poziomów opieki specjalistycznej, poprzez ambulatoryjną opiekę specjalistyczną i oddziały szpitalne.
„Nasze zasoby kadrowe są ograniczone, musimy więc optymalizować wykorzystanie każdego elementu” – podsumował prof. Krzysztof Giannopoulos, prezes Polskiego Towarzystwa Hematologów i Transfuzjologów. Podkreślił, że „nowoczesna hematologia może być bliżej pacjenta”, a wiele świadczeń mogłoby być realizowanych w opiece ambulatoryjnej. O potrzebie przeniesienia niektórych świadczeń do ambulatoryjnej opieki specjalistycznej mówiła również prof. Joanna Góra-Tybor.
„Powinna się zmienić jednak prosta, a równocześnie najtrudniejsza rzecz – finansowanie. Coraz większe znaczenie mają badania genetyczne, które są potrzebne do prawidłowej diagnostyki i monitorowania leczenia, które równocześnie generują ogromne koszty. Diagnostyczne pobyty jednodniowe wiążą sie z ogromem dokumentacji, więc organizacyjnie łatwiejsze byłoby rozliczanie tych procedur w ramach AOS” – powiedziała.
Perspektywa lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej została przedstawiona przez dr. Tomasza Zielińskiego, prezesa Lubelskiego Związku Lekarzy Rodzinnych – Pracodawców.
„Rola POZ w ostatnich latach wzrasta. Jesteśmy najbliżej pacjenta, równocześnie najtańsi w systemie” – podkreślił. – „Przydatna byłaby możliwość wykorzystania potencjału telemedycyny i skonsultowania na bieżąco wyników badań ze specjalistą w przypadkach wątpliwych, co pozwoliłoby na zoptymalizowanie wykorzystania czasu i potencjału hematologów. Potrzebne byłoby rozwiązanie systemowe, które mogłoby taką opcję umożliwić”.
Prof. Ewa Lech-Marańda, konsultant krajowy w dziedzinie hematologii, skupiła się na pozytywnych zmianach w zakresie hematologii, które zaistniały na przestrzeni ostatnich lat.
„W 2015 r. udało się wpisać hematologię do tak zwanych specjalności deficytowych, co przełożyło się na lepszą możliwość realizacji specjalizacji z hematologii. Hematologia jest bardzo dynamicznie rozwijającą się dziedziną” – podkreśliła. – „Mamy wiele terapii celowanych, mamy możliwość rozwoju, co przyciąga młode osoby. Obecnie mamy 593 czynnie pracujących lekarzy hematologów oraz 262 osoby w trakcie szkolenia specjalizacyjnego. Bardzo wiele zmieniło się także w obszarze refundacji: ostatnie 5 lat to 75 nowych cząsteczko-wskazań w 26 wskazaniach nowotworowych i nienowotworowych”.
Prof. Lech-Marańda zauważyła jednak, że pomimo poprawy sytuacji, zapotrzebowanie kadrowe nadal jest ogromne, a wprowadzenie nowych terapii jest związane również z dodatkowymi wyzwaniami w codziennej pracy lekarzy. Zwróciła uwagę na duże obciążenie związane z wdrażaniem nowych programów lekowych i potrzebę dofinansowania do ich prowadzenia w sensie administracyjnym. Podkreśliła również ograniczony dostęp do niektórych badań diagnostycznych, na przykład brak badania immunofenotypowego w koszyku świadczeń gwarantowanych. Rozszerzenie koszyka badań gwarantowanych oraz możliwość bardziej elastycznego rozliczania badań diagnostycznych w ramach hospitalizacji mogłyby usprawnić diagnostykę i terapię pacjentów oraz ograniczyć konieczność wielokrotnych pobytów w szpitalu.
Ogromne potrzeby w kwestii kształcenia kadr medycznych oraz odpowiedniego dysponowania zasobami ludzkimi zauważył także prof. Wojciech Załuska, rektor Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.
„Siła medycyny opiera się nie tylko na ilości środków finansowych, ale przede wszystkim na odpowiedniej precyzji działania zespołów medycznych w całości” – powiedział. W dalszej części wypowiedzi prof. Załuska omówił potrzebę zmian organizacyjnych oraz konieczność zwiększenia finansowania, niezbędnego do ich wdrożenia.
Na potrzeby i uwagi przedstawione przez grono specjalistów odpowiedział w swojej wypowiedzi dr Marek Kos, podsekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia.
„Z wielka uwagą wysłuchałem Państwa sugestii. Konieczne jest wprowadzenie zmian” – przyznał. Zgodził się, że przeniesienie niektórych świadczeń do opieki ambulatoryjnej byłoby korzystne, zarówno z punktu widzenia pacjentów, jak i obciążenia lekarzy, równocześnie zauważył konieczność skrócenia czasu oczekiwania do poradni hematologicznych i zwiększenia dostępu do opieki specjalistycznej dla pacjentów. – „Zachęcam lekarzy do robienia specjalizacji z hematologii, chociaż wiem, że jest to specjalizacja trudna, wymagająca i nie zawsze przynoszącą oczekiwaną satysfakcję” – podsumował.
Wykładem otwierającym blok transfuzjologiczny „Bezpieczeństwo składników krwi w lecznictwie” na V Międzynarodowej Konferencji „Hematologia Kliniczna i Doświadczalna” pt. „Współpraca lekarza i diagnosty w procesie leczenia onkohematologicznego” wygłosiła dr n.med. Monika Pelc-Kłopotowska z Pracowni Immunologii Krwinek Czerwonych Instytutu Hematologii i Transfuzjologii w Warszawie.
Pani doktor zwróciła uwagę na wyzwania, które stoją przed lekarzem i diagnostą pracującym w Pracowni Konsultacyjnej, w zakresie doboru składników krwi do transfuzji. W głównej mierze skupiła się na przeciwciałach monoklonalnych anty-CD38 i anty-CD47, które coraz częściej stosowane są w leczeniu szpiczaka mnogiego. Mogą one maskować obecność przeciwciał wieloswoistych lub przeciwciał do antygenów występujących powszechnie na krwinkach czerwonych. Utrudnia to wykonanie próby zgodności z potencjalnym dawcą krwi i znacznie wydłuża czas oczekiwania na wynik badania. Prelegentka uświadomiła nam, jak ważna jest dobra komunikacja i prawidłowy przepływ informacji pomiędzy lekarzem a serologiem oraz odpowiednie planowanie badań przedtransfuzyjnych przed rozpoczęciem leczenia.
W kolejnym wykładzie Pani prof. dr hab. n.med. Katarzyna Drabko z Kliniki Hematologii, Onkologii, Transplantologii Dziecięcej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie pt. „Potransfuzyjna choroba przeszczep przeciwko gospodarzowi - perspektywa klinicysty”, przedstawiła różnice pomiędzy TA-GvHD i HSCT-GvHD, patomechanizm choroby, definicje i kryteria rozpoznawania TA-GvHD i przede wszystkim zaprezentowała przypadek, z którym osobiście miała do czynienia.
Kontynuacją wystąpienia Pani prof. dr hab. n.med. Katarzyny Drabko był wykład prof. IHIT dr hab. n. med. Elżbiety Lachert o historycznych i aktualnych sposobach zapobiegania TA-GvHD. Dowodem zainteresowania poszczególnymi tematami było liczne grono słuchaczy.
Przeciwciała bispecyficzne – nowe opcje terapeutyczne w szpiczaku plazmocytowym
Szpiczak plazmocytowy to choroba charakteryzująca się okresami remisji i nawrotów, w której wielu pacjentów wymaga stosowania kilku linii leczenia. W związku z tym poszukiwane są nowe opcje terapeutyczne, które potencjalnie mogą poprawić rokowanie pacjentów z chorobą oporną lub nawrotową. Wśród nowych opcji terapeutycznych znajdują się przeciwciała bispecyficzne, które łączą równocześnie dwa typy antygenów, wiążąc komórkę nowotworową bezpośrednio z komórkami efektorowymi układu odpornościowego.
W trakcie sesji naukowej poświęconej przeciwciałom bispecyficznym prof. Tomasz Wróbel zaprezentował pierwszą tego typu cząsteczkę – teklistamab, który stanowi opcję terapeutyczną u dorosłych pacjentów z nawrotowym i opornym na leczenie szpiczakiem plazmocytowym. Teklistamab jest humanizowanym, bispecyficznym przeciwciałem IgG4, skierowanym zarówno przeciwko antygenowi różnicowania komórek B (B-cell maturation antigen, BCMA), który wykazuje wysoki poziom ekspresji na komórkach szpiczakowych, jak i przeciwko antygenowi CD3, obecnemu na limfocytach T. BCMA jest obecny na prawie wszystkich liniach komórkowych MM i występuje w większej ilości w złośliwych komórkach palzmatycznych, w porównaniu z prawidłowymi komórkami plazmatycznymi. Jego rola polega na regulacji różnicowania komórek B w komórki plazmatyczne, a także kontroli proliferacji, dojrzewania i przeżycia plazmocytów. Teclistamab przekierowuje CD3-dodatnie komórki T do komórek szpiczaka w celu indukowania procesu ich niszczenia. Prof. Wróbel przedstawił wyniki wielokohortowego, otwartego badania fazy 1/2 MajesTEC-1, oceniającego bezpieczeństwo i skuteczność teklistamabu u dorosłych pacjentów z RRMM. Dane z badania, opublikowane w 2022 r. w New England Journal of Medicine, pozwoliły na rejestrację leku. W prezentowanym badaniu całkowity odsetek odpowiedzi wyniósł 63%, z czego 39,4% pacjentów miało odpowiedź całkowitą lub lepszą. Prawie połowa pacjentów, którzy osiągnęli co najmniej CR, była ujemna w zakresie minimalnej choroby resztkowej. Mediana czasu trwania odpowiedzi wyniosła ponad 18 miesięcy, a mediana PFS – 11 miesięcy. Wśród działań niepożądanych najczęstsze były powikłania hematologiczne, zespół uwalniania cytokin oraz powikłania infekcyjne, jednak większość z nich występowała w stopniu łagodnym.
We wcześniejszym wykładzie prof. Krzysztof Giannopoulos przedstawił inną opcje terapeutyczną ukierunkowaną na BCMA – elranatamab. Zaprezentował wyniki badania fazy 2 MagnetisMM-3 (NCT04649359), które wykazały znaczące odpowiedzi na leczenie elrantamabem wśród pacjentów z RRMM, leczonych co najmniej trzema wcześniejszymi liniami terapii, w tym lekiem immunomodulującym, inhibitorem proteasomu i przeciwciałem anty-CD38. W grupie 123 pacjentów zakwalifikowanych do badania, odsetek obiektywnych odpowiedzi wyniósł 61% z 71-procentowym prawdopodobieństwem utrzymania odpowiedzi po 15 miesiącach. Gorszą odpowiedź obserwowano u pacjentów z pozaszpikową lokalizacją szpiczaka, u chorych w zaawansowanym stadium choroby i pacjentów opornych na pięć klas leków. Wśród działań niepożądanych, podobnie jak w przypadku innych przeciwciał bispecyficznych, na szczególną uwagę zasługiwał zespół uwalniania cytokin, który występował często, jednak zazwyczaj miał niewielkie nasilenie. Inne działanie niepożądane to powikłania infekcyjne i hematologiczne.
Temat przeciwciał bispecyficznych kontynuował prof. Dominik Dytfeld, który w swoim wystąpieniu skupił się na nowym celu terapii przeciwszpiczakowej – antygenie GPRC5D (G-protein-coupled receptor class C group 5 member D). GPRC5D ulega silnej ekspresji w nowotworowych komórkach plazmatycznych, ale obecny jest również w tkankach odpowiedzialnych za produkcję keratyny, takich jak skóra, błony śluzowe czy mieszki włosowe. Talkwetamab jest przeciwciałem bispecyficznym, które wiąże GPRC5D oraz antygen CD3 na powierzchni limfocytów T, dzięki czemu indukuje lizę komórek nowotworowych. Prof. Dytfeld przedstawił wyniki badania 1/2 fazy MonumenTAL-1, w którym oceniano skuteczność i bezpieczeństwo dwóch poziomów dawki talkwetamabu u pacjentów z RRMM. Ogólny odsetek odpowiedzi wynosił 74% u pacjentów otrzymujących talquetamab w dawce 0,4 mg/kg co tydzień i 73% u osób otrzymujących 0,8 mg/kg co drugi tydzień, co było głównym punktem końcowym drugiej fazy badania. Ponad 30% pacjentów w obu grupach uzyskało odpowiedź całkowitą lub lepszą, a prawie 60% miało co najmniej bardzo dobrą odpowiedź częściową. Mediana czasu do uzyskania mierzalnej odpowiedzi wynosiła około 1-2 miesiący w obu grupach dawkowania, natomiast czas trwania odpowiedzi był dłuższy w przypadku wyższej dawki stosowanej co dwa tygodnie. Działania niepożądane były stosunkowo częste, ale zazwyczaj łagodne. Ze względu na obecność antygenu GPRC5D w komórkach produkujących keratynę, aż 60% doświadczyło dermatologicznych działań niepożądanych, pod postacią wysypek, łuszczenia skóry lub zmian w obrębie paznokci. U około trzech czwartych pacjentów wystąpił zespół uwalniania cytokin. W podsumowaniu prof. Dytfeld podkreślił, że talkwetamab wykazuje wysoką skuteczność również u chorych wysokiego ryzyka oraz jest skuteczny u pacjentów leczonych wcześniej innymi terapiami anty-BCMA. Podkreślił możliwość sekwencyjnego stosowania leków, a także potencjał terapii skojarzonych.
„My nie wiemy, jak to będzie, nikt na tej sali nie wie, jaka będzie sekwencja terapii” –powiedział. – „Przyszłością jest terapia skojarzona [talkwetamabu] z BCMA, to są terapie jeszcze nie zarejestrowane, ale jest badanie Redirect, w którym teklistamab i talkwetamab są stosowane wspólnie i w najbliższych dniach, podczas konferencji EHA, będą prezentowane aktualne wyniki tego badania, więc mam nadzieję, że dowiemy się czego pozytywnego o skojarzeniu tych terapii”.
MGUS/szpiczak tlący – kogo leczyć wcześniej?
Podczas sesji poświęconej dyskrazjom plazmocytowym prof. Tomasz Wróbel przedstawił wykład dotyczący zagadnienia wczesnej terapii w szpiczaku plazmocytowym tlącym wysokiego ryzyka.
Według danych z dużej analizy przeprowadzonej niedawno na Islandii, częstość występowania MGUS i SMM w populacji osób powyżej 40. roku życia wynosi 0,53%. Historycznie ryzyko transformacji SMM do MM wynosiło ok. 10% rocznie. Wprowadzenie kryteriów SLiM do wytycznych rozpoznawania MM przesunęło część chorych z kategorii SMM wysokiego ryzyka do MM, zwiększając rozpoznawalność objawowego szpiczaka o kilka procent. Profesor Wróbel podkreślił, że w przypadku chorych z SMM wysokiego ryzyka transformacja do MM występuje częściej, ale nie zawsze.
„Prawdopodobnie ryzyko transformacji w pierwszym okresie od rozpoznania jest niższe, niż to przedstawiane w pracach sprzed 2014 roku” – powiedział prof. Wróbel. – „Kluczowa jest kwestia identyfikacji pacjentów wysokiego ryzyka, u których ryzyko progresji do pełnoobjawowego szpiczaka jest duże. Zalecenia mówią, że pacjent ze szpiczakiem tlącym powinien być wnikliwie obserwowany, powinniśmy więc takiego pacjenta monitorować, aby uniknąć powikłań związanych z pełnoobjawowym szpiczakiem”.
Leczenie SMM może przynieść korzyści pod postacią opóźnienia rozwoju szpiczaka, uniknięcia powikłań narządowych czy perspektywy wyleczenia. Ceną tego są jednak potencjalne działania niepożądane terapii, możliwa oporność w kolejnych liniach leczenia i pogorszenie jakości życia. Profesor powołał się na badanie porównujące zastosowanie lenalidomidu z deksametazonem oraz strategię wyczekującą u pacjentów z SMM wysokiego ryzyka. Badanie wykazało korzyści z wczesnego zastosowania leczenia, należy jednak zaznaczyć, że było one prowadzone przed wprowadzeniem kryteriów SLIM, co oznacza, że część pacjentów uwzględnionych w analizie byłoby obecnie rozpoznanych jako objawowy MM. Przeprowadzone były również badania oceniające zastosowanie schematów intensywnego leczenia (KRd+ASCT, Dara-KRd), które wykazały bardzo wysokie odsetki odpowiedzi, jednak były związane z istotną toksycznością.
„Problem z tymi badaniami jest taki, że są to badania drugiej fazy” – zauważył prof. Wróbel. – „Z tego powodu ciężko odnieść wyniki tych badań do korzyści [w rzeczywistej praktyce klinicznej], raczej traktujemy je jako zasygnalizowanie, że taka terapia jest możliwa”.
W podsumowaniu prof. Wróbel przedstawił wyniki badania ankietowanego, które pokazało, że większość lekarzy zajmujących się leczeniem pacjentów z dyskrazjami plazmocytowymi nie zdecydowałoby się na podanie wczesnego leczenia u pacjenta z SMM i wybrałoby jego obserwację.
„Dziewczyny do Nauki”.
Prof. Misiewicz-Krzemińska: Nauka jest ciekawa i jest w niej miejsce dla kobiet
Chcemy pokazać młodym kobietom, że jest dla nich miejsce w świecie nauk ścisłych, przyrodniczych, technicznych. Chcemy im pomóc na ścieżce naukowej, ale przede wszystkim pokazać, że… jesteśmy: my, kobiety-naukowczynie, a nauka jest ciekawa – mówi prof. Irena Misiewicz-Krzemińska, biotechnolożka z Instytutu Hematologii i Transfuzjologii, ambasadorka kampanii „Dziewczyny do Nauki”.
Jest Pani jedną z ambasadorek kampanii „Dziewczyny do Nauki” – to wspólne przedsięwzięcie naukowczyń z polskich uczelni technicznych i medycznych zainicjowane przez Fundację Edukacyjną Perspektywy we współpracy z Fundacją Młodej Nauki i Porozumieniem Doktorantów Uczelni Technicznych. Na polskich uczelniach technicznych studentki stanowią 37% ogółu studentów, jednak wraz z coraz wyższymi szczeblami życia naukowego te proporcje są coraz gorsze: kobiety stanowią 30-35% doktorantów, 15% spośród uzyskujących habilitacje i 10% profesorów. Można to zmienić?
Jeśli chodzi o studia, to coraz więcej kobiet studiuje na wydziałach technicznych, biologicznych, medycznych; część z nich decyduje się na karierę naukową, jednak już na tym etapie jest to zdecydowana mniejszość, a gdy popatrzymy na procent kobiet, które zyskują habilitację, a potem tytuł profesora, to widać, że jest ich zdecydowanie mniej. Podobnie jest na całym świecie. Kobiety –nawet gdy decydują się na ścieżkę naukową – to często z niej rezygnują lub nie osiągają kolejnych jej szczebli. Tracimy bardzo dużo potencjału, m.in. dlatego, że kobiety mają dużo przeszkód w łączeniu życia rodzinnego i zawodowego. Innym powodem jest to, że kobiet na wyższych stanowiskach w nauce jest niewiele, szczególnie w naukach ścisłych przyrodniczych, technicznych, a przez to młode dziewczyny już na starcie mają wrażenie, że osiągnięcia naukowe są dla nich niemożliwe, że to nie jest świat, do którego zostaną dopuszczone. Naszą inicjatywą chcemy przede wszystkim pokazać, że – jesteśmy: kobiety-naukowczynie.
Nie jest jeszcze może nas tak strasznie dużo, ale jesteśmy.
Chcemy pokazać, że da się połączyć wszystkie elementy życia, nie funkcjonować na zasadzie rywalizacji. Pokazać młodym dziewczynom, że jest dla nich miejsce i ścieżka w świecie nauk ścisłych, przyrodniczych, technicznych.
Kobietom w nauce jest trudniej osiąganiu kolejnych szczebli?
Myślę, że wiele się zmienia, np. w medycynie, jednak w naukach eksperymentalnych nadal jest to problem.
Pani się udało: ma Pani habilitację, tytuł profesora Instytutu Hematologii i Transfuzjologii, wcześniej były studia na wydziale Biotechnologii SGGW, doktorat na UM w Łodzi, później przez 11 lat na Uniwersytecie w Salamance (Hiszpania) prowadziła Pani prace nad szpiczakiem plazmocytowym, publikuje prace w cenionych czasopismach naukowych. Dlaczego zdecydowała się na drogę naukową? Było trudno?
Zdecydowałam się przede wszystkim dlatego, że bardzo lubię to robić, widzę sens mojej pracy. Mam też wsparcie, ponieważ mój mąż też jest naukowcem i doskonale to rozumie. Na pewno duży wpływ na moje decyzje wywarło to, że miałam cudowną panią promotor – panią prof. Kacprzycką-Guttman; pokazywała nam, młodym dziewczynom, które robiły doktoraty, że wszystko dla nas, kobiet, jest w nauce możliwe: prowadzenie badań, droga naukowa. Uważam, że prowadzenie badań naukowych ma sens i że potrafię to robić.
Zdecydowała się Pani na wyjazd z Polski. Dla młodej kobiety taka decyzja jest trudna, gdy chce się też myśleć o rodzinie…
Dla kobiety podjęcie takiej decyzji jest bardzo trudne, szczególnie gdy ma rodzinę. Jak wspominałam, ja mam to szczęście, że mój mąż jest naukowcem; pojechaliśmy razem. Wiele kobiet nie jest jednak w takiej sytuacji i ma duży problem, wręcz pewnego rodzaju blokadę, bo trudno im zabrać ze sobą rodzinę. Na pewno taka decyzja jest wtedy trudniejsza, jednak wszystko da się połączyć.
W inicjatywie „Dziewczyny do Nauki” chcemy również pomóc młodym kobietom, które decydują się na ścieżkę naukową; pokazać, że można, ale również stworzyć platformę wymiany doświadczeń, np. jak taki wyjazd zorganizować. Trudno młodej doktorantce, która ma małe dziecko, zdecydować się na wyjazd na kilka lat. Ale wiele da jej nawet taki wyjazd na kilka miesięcy. Naszą działalnością chcemy też pomóc poprzez wymianę doświadczeń; doradzić, jak to zrobić, wspomóc w podejmowaniu decyzji, a przede wszystkim w uwierzeniu, że realizacja swoich marzeń jest możliwa.
Jak ocenia Pani perspektywy rozwoju, warunki pracy dla kobiety naukowczyni w Hiszpanii i w Polsce? Tam jest kobietom łatwiej? I co warto byłoby zrobić w Polsce, by ułatwić kobietom zdecydowanie się na wybór drogi naukowej?
Z mojej perspektywy powiem, że w Hiszpanii nie spotkałam się z takim podejściem, taką – można powiedzieć – mikro dyskryminacją. W większości są to drobne rzeczy, z których nie zdajemy sobie sprawy, jak to, że np. kobietom w Polsce często wskazuje się do zrobienia dodatkowo rzeczy organizacyjne, pomocnicze; tych zadań praktycznie nie deleguje się mężczyznom. I nie chodzi tu tylko o szefów, ale też o współpracowników, którzy często podświadomie uważają, że kobiety wolą takie zadania. A kobiety mają dużo mniejszy potencjał do odmawiania. Te sprawy zabierają dużo czasu; w Hiszpanii nie spotkałam się z takim podejściem; tam sprawy organizacyjne ogarnia po prostu osoba, która ma na to czas.
Więcej zadań pobocznych jest przydzielanych kobietom, przez co mają trochę trudniej, by zaangażować się w ściśle naukową działalność…
Mają po prostu przez to mniej czasu na pracę ściśle naukową
Warto jednak, żeby przede wszystkim młode dziewczyny uwierzyły w siebie, że mogą tą ścieżkę iść?
Kobiet w nauce jest całkiem sporo, jednak niewiele na tych wyższych stanowiskach. Oczywiście, są kobiety, które kierują zespołami naukowymi; jeśli jednak popatrzymy na proporcje, to jest nas za mało. Młode dziewczyny decydują się na ścieżkę naukową, ale później często z niej zrezygnują, np. widząc, że świat nauki jest bardzo oparty na współzawodnictwie. Nie chcą cały czas udowadniać, że są dobre, że mają zdolności. Mężczyźni częściej współzawodniczą ze sobą; kobiety chciałyby wprowadzić większy komponent współpracy.
Jak Pani zachęciłyby młode kobiety do tego, by decydowały się na ścieżkę naukową? Nauka jest ciekawa?
Nauka jest bardzo ciekawa, choć – oczywiście – nie dla każdego. Jeśli jednak nie chcemy robić codziennie tego samego, mieć cały czas wyzwania, odkrywać coś, czego nikt wcześniej nie odkrył, poznawać nowe rzeczy, które – niezależnie od tego, czy pracujemy w naukach podstawowych, stosowanych czy klinicznych – mogą przyczynić się do poprawy życia ludzi, to warto iść w stronę nauki. Jeśli ktoś czuje taką potrzebę, czuje, że nie jest mu obojętne, to praca w nauce da mu ogromną satysfakcję, bo każda rzecz, którą robimy, każde doświadczenie, nowy projekt, przybliża nas do poprawy życia innych ludzi.
Piękne słowa; pokazują, jak nauka jest nie tylko ciekawa, ale też niezwykle potrzebna. A na czym polegają projekty, nad którymi Pani teraz pracuje?
Pracuję głównie nad biologią szpiczaka plazmocytowego. Moją ideą jest to, by określić, dlaczego niektórzy pacjenci lepiej odpowiadają na leczenie, a inni gorzej; dlaczego u jednych pacjentów dojdzie do wznowy choroby, a u innych nie. Obecnie badamy rolę jednego z białek, które być może ma największy wpływ na to, dlaczego jedni pacjenci odpowiadają na leczenie lepiej, a inni gorzej.
O szpiczaku bardzo dużo się mówi w ostatnich latach, pojawia się wiele nowych leków, ale wciąż jest to choroba nieuleczalna. Pani prace mogą przyczynić się do przełamania mechanizmów oporności, pojawienia się nowych leków?
Mamy dziś wiele nowych leków, ale wciąż u wielu chorych dochodzi do wznowy, często szybko. Jeżeli odkryjemy mechanizmy, które odpowiadają za to, że pacjent nie odpowiada dobrze na leczenie, ma szybko wznowę choroby, to jesteśmy w stanie zaprojektować cząsteczki, które będą atakować mechanizmy za to odpowiadające. Może to rzeczywiście doprowadzić do powstania nowego leku, lub schematu leczenia, który przełamie to koło ciągle nawracających wznów u pacjentów.
Zadanie naukowca to ciągłe stawianie sobie nowych wyzwań. Skąd biorą się pomysły na nowe badania naukowe?
W nauce pomysły rzadko biorą się znikąd. Ten projekt naukowy to efekt długotrwałej pracy, wcześniejszych projektów, przeczytania setek artykułów, a tak naprawdę często łączenia różnych informacji, które gdzieś usłyszymy, wyników badań, które prowadziliśmy wcześniej.
Projekt sprawdzenia, dlaczego jedni pacjenci chorzy na szpiczaka odpowiadają na leczenie, a inni nie, wziął się z doświadczeń prowadzonych przeze mnie prac w Hiszpanii. Mieliśmy do dyspozycji biobank komórek pacjentów ze szpiczakiem zbieranych przez wiele lat. Był on wcześniej wykorzystywany w celu lepszej charakterystyki choroby. Uznałam, że szkoda nie wykorzystać tych próbek, informacji biologicznej, jakie one niosą, i informacji klinicznej, zbieranych przez lekarzy przez lata, a dotyczącej dalszych losów pacjentów. Zaczęliśmy lepiej charakteryzować te komórki w kontekście leczenia, jakie pacjenci dostawali. Chcieliśmy połączyć informacje z różnych dziedzin.
Zachęcałaby Pani młode kobiety również do prowadzenia badań w hematologii i onkologii?
Uważam, że tu jest ogromne pole do pracy, zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn. Jeśli chodzi o część kliniczną, to jest wiele kobiet lekarzy, natomiast mniej w części czysto naukowej, eksperymentalnej. Chciałybyśmy stworzyć w hematoonkologii sieć kobiet, które zajmują się badaniem biologicznym, a później klinicznym chorób hematoonkologicznych. Dużo już wiadomo, ale wciąż jest jeszcze wiele wyzwań i bardzo dużo do zrobienia. Nie wiemy, dlaczego pojawiają się choroby hematoonkologiczne. Jest ogromne pole do badań, by znaleźć mechanizmy, które powodują, że te choroby się pojawiają. Czasem wiemy, że są pewne mutacje; jednak w wielu przypadkach jeszcze nie odkryliśmy, co jest przyczyną, która doprowadza do rozwoju choroby. Tu jest ogromne pole do badań; zresztą – nie tylko dla kobiet!
Na bazie akcji #dziewczynydonauk, postanowiłyśmy stworzyć w Instytucie Hematologii i Transfuzjologii taki klub kobiet naukowczyń. Zaczynamy niebawem i będziemy Państwa informować o naszej aktywności. Serdecznie zapraszam do kontaktu z nami wszystkich, którzy chcą się do nas przyłączyć.
Niedziela, 12.05.2024
Dzisiaj ostatni dzień V Międzynarodowej Konferencji Hematologia Kliniczna i Doświadczalna, podczas którego odbędzie się sesja referatów ustnych. Natomiast o godz. 10:45 rozpocznie się panel dyskusyjny pt. Rozwój badań podstawowych i translacyjnych w Polsce, prowadzony przez prof. dr. hab. n. med. Krzysztofa Giannopoulosa. Panel będzie stanowił zwieńczenie tego wyjątkowego wydarzenia. Zapraszamy za 2 lata.
Konflikty serologiczne matczyno-płodowe, zarówno w zakresie antygenów czerwonokrwinkowych (Choroba Hemolityczna Płodu i Noworodka), jak i antygenów płytek krwi (Alloimmunologiczna Małopłytkowość Płodu i Noworodka) wciąż stanowią duże wyzwanie kliniczne z pogranicza transfuzjologii i perinatologii. Powszechnie prowadzone programy immunoprofilaktyczne, choć doprowadziły do znacznego zmniejszenia liczby zimmunizowanych ciężarnych, nie są skuteczne we wszystkich przypadkach i dotyczą jedynie jednego z wielu klinicznie istotnych antygenów odpowiedzialnych za alloimmunizację, zatem nie pozwalają na całkowite wyeliminowanie problemu.
W czasie sesji referatów ustnych (niedziela, 12 maja, godz. 9:00) oraz na sobotniej sesji plakatowej przedstawione zostaną dane zgromadzone w Zakładzie Immunologii Hematologicznej i Transfuzjologicznej IHiT dotyczące prowadzenia unikalnej w skali kraju, nieinwazyjnej prenatalnej diagnostyki genotypu antygenów RhD, c, E, K i HPA-1a płodu z DNA wolnokrążącego w osoczu ciężarnej u kobiet z przeciwciałami lub dla celowanej immunoprofilaktyki śródciążowej kobiet RhD ujemnych bez przeciwciał. Badanie pozwala oznaczyć, czy płód odziedziczył antygen niezgodny z matką, i oszacować ryzyko wystąpienia konfliktu lub niezgodności serologicznej w aktualnej ciąży.
Rzadkie przyczyny cytopenii – nocna napadowa hemoglobinuria i mastocytoza
Ostatnia sesja plenarna w drugim dniu V Międzynarodowej Konferencji Hematologia Kliniczna i Doświadczalna dotyczyła tematu cytopenii w rzadkich chorobach hematologicznych – nocnej napadowej hemoglobinurii (PNH) oraz mastocytozy układowej. W zamykającym sesję panelu dyskusyjnym dr hab. n. med. Ewa Wąsik-Szczepanek, prof. dr hab. n. med. Grzegorz Basak, dr n. med. Katarzyna Budziszewska oraz dr n. med. Marta Morawska starali się odpowiedzieć na pytanie, kiedy podejrzewać rzadkie przyczyny cytopenii, w jaki sposób sprawnie poprowadzić diagnostykę w kierunku chorób rzadkich i jak efektywnie leczyć pacjentów z postawionym rozpoznaniem.
Dyskusję poprzedziły wykłady przybliżające słuchaczom te dwie rzadkie choroby. Prof. Grzegorz Basak przedstawił praktyczne wskazówki dotyczące diagnostyki i terapii PNH. Choroba jest związana z mutacją w genie PIG-A, zlokalizowanym na genie X. Mutacja skutkuje nieprawidłową syntezą białek połączonych z błoną komórkową za pomocą tzw. kotwicy glikozylofosfatydyloinozytolowej (GPI). Defekt ten prowadzi do braku wielu białek powierzchniowych, między innymi regulatorów układu dopełniacza – CD55 i CD59.
„Klon komórek pozbawiony CD55 i CD59 jest opłaszczany przez składniki dopełniacza i ostatecznie dochodzi do hemolizy” – wytłumaczył prof. Basak mechanizm powstawania najczęstszego objawu choroby. Wśród innych symptomów choroby wymienić można zmęczenie, duszność, uszkodzenie nerek, hemoglobinurię, osłabienia mięśni gładkich czy zakrzepicę, która jest główną przyczyną śmiertelności w tej populacji.
Prof. Basak przedstawił klasyfikację NPH, a następnie skupił się na klonie PNH w nowotworach mielodysplastycznych (MDS). Liczne badania wykazały, że obecność klonu PNH u pacjentów z MDS wpływa na odpowiedź na leczenie immunosupresyjne, a także na rokowanie w kontekście całkowitego przeżycia i progresji do AML. Na podstawie polskich wytycznych podkreślił konieczność wykonywania badania cytometrii przepływowej w celu poszukiwania klonu NPH u pacjentów z jakimkolwiek podtypem MDS, u których wystąpiła hemoliza, a także pacjentów z MDSz hipoplastycznym szpikiem kostnym i nawracającymi cytopeniami.
Wykład poświęcony mastocytozie zaprezentowała dr hab. Ewa Wąsik-Szczepanek. Na wstępie podkreśliła, że mastocytoza to choroba charakteryzująca się ogromną niespecyficznością objawów, co powoduje, że prawdopodobnie jest chorobą znacznie niedodiagnozowaną. Częstość występowania szacowana jest na 1-5 osób na 100 000. W klasyfikacji WHO z 2016 roku mastocytoza została zakwalifikowana do grupy przewlekłych chorób mieloproliferacyjnych, jednak ze względu na swoje unikalne cechy powinna być traktowana jako osobna jednostka chorobowa. Objawy choroby są związane z uwolnieniem mediatorów z komórek tucznych, a ze względu na ich mnogość obserwowane mogą być objawy z różnych układów. Najczęściej kojarzymy mastocytozę ze zmianami skórnymi, ale mogą również występować objawy układowe: zmiany kostne, objawy z układu nerwowego czy układu pokarmowego. W swoim wykładzie prof. Wąsik-Szczepanek zaprezentowała zasady diagnostyki i leczenia mastocytozy, które zilustrowała przypadkami pacjentów zdiagnozowanych i leczonych w Klinice Hematoonkologii i Transplantacji Szpiku w Lublinie.
W ramach panelu dyskusyjnego eksperci skupili się na wyodrębnieniu grup pacjentów, u których należy podejrzewać rzadkie przyczyny cytopenii. Prof. Basak podkreślił, że badanie klonu w kierunku PNH powinno być standardem diagnostycznym u pacjentów z pancytopenią, u których wykluczono inne najczęstsze przyczyny tego objawu.
„Jest to jednak badanie dość skomplikowane, nie wszędzie powszechnie dostępne” – zauważył prof. Basak. – „Dlatego należy zastanowić się, u kogo tak naprawdę je wysyłać. W przypadku rozpoznania MDS warto jest zdecydowanie wyłuszczyć przypadki pacjentów o niższym ryzyku, zwłaszcza te, które pokrywają się z cechami klinicznymi NPH: jeśli widzimy cechy hemolizy Coombs-ujemne, jeśli gdzieś pojawiła się zakrzepica, masywne zmęczenie, bóle brzucha czy hemoglobinuria. Należy pamiętać, że te jednostki chorobowe mogą się pokrywać. Badanie warto powtórzyć u chorych, którzy są poddawani leczeniu, ale wyniki terapii nie są dobre”.
Dr Wąsik-Szczepanek zauważyła, że w przypadku mastocytozy trudności diagnostyczne wydają się jeszcze większe.
„Cytopenia, jako pierwszy objaw mastocytozy, dotyczyła zaledwie dwóch pacjentów naszej Klinice” – powiedziała. – „Jednak w kontekście faktu, że łącznie było ich dwunastu, jest to wartość zwracająca uwagę. Analizując historię tych dwunastu chorych, potwierdza się, że najczęściej na diagnozę nakierowywała obecność objawów skórnych, jednak ciężko powiedzieć, czy to właśnie te objawy były pierwszymi zmianami, które pojawiały się w chorobie”.
Prof. Wąsik-Szczepanek dodała, że w przypadku mastocytozy każda historia jest inna i ciężko wyodrębnić konkretne wskazówki w kierunku diagnostyki.
„Myślę, że obie te choroby są troszeczkę przez nas przeoczane” – podsumowała dr Budziszewska. – „I pacjenci dosyć długo czekają na postawienie diagnozy, stąd nasza uważność na te rzadkie jednostki chorobowe powinna być duża. Potrafimy je już leczyć z dobrym efektem, więc warto je lepiej diagnozować”.
Kardiologiczne spojrzenie na leczenie inhibitorami BTK
Wśród prelegentów na tegorocznej konferencji Hematologia Kliniczna i Doświadczalna nie zabrakło znakomitych gości, reprezentujących inne specjalizacje medyczne. Wśród nich znalazł się prof. Jarosław Dróżdż, specjalista kardiologii, kierownik II Kliniki Kardiologii Centralnego Szpitala Klinicznego Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. W swoim wykładzie zatytułowanym „Optymalna konsultacja kardiologiczna – pytania, jakie zadaje sobie kardiolog” omówił najczęstsze problemy kardiologiczne występujące u chorych hematoonkologicznych, perspektywy terapii u chorych z wielochorobowością i możliwości zastosowania leków kardiotoksycznych u pacjentów z grup podwyższonego ryzyka wystąpienia powikłań.
Na wstępie podkreślił konieczność ścisłej współpracy interdyscyplinarnej w leczeniu pacjentów kardioonkologicznych.
„Dojrzeliśmy do problemu kardioonkologii i stworzyliśmy sekcję [Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego – przyp. red.], którą przyszło mi kierować” – powiedział prof. Dróżdż. – „Liczbę pacjentów ze współistniejącą chorobą kardiologiczną i nowotworem szacuje się na 500 tysięcy osób, czyli sześć razy więcej niż roczna liczba zawałów w Polsce. To pokazuje skalę problemu”.
Wśród leków o częstym profilu toksyczności związanej z układem sercowo-naczyniowym znajdują się inhibitory kinazy tyrozynowej Brutona (BTK). Leki nowszej generacji, takie jak akalabrutynib i zanubrutynib, rzadziej powodują działania niepożądane, jednak nadal są obarczone ryzykiem wystąpienia krwawienia czy migotania przedsionków. Z tego względu pacjenci z obciążeniami kardiologicznymi stanowią wyzwanie w kwestii leczenia przewlekłej białaczki limfocytowej. Profesor Dróżdż podkreślił jednak, że u wielu pacjentów istnieje możliwość modyfikacji czynników ryzyka wystąpienia działań niepożądanych, dzięki optymalnej współpracy hematologów i kardiologów. Znaczną część wykładu poświęcił na omówienie możliwość redukcji leczenia przeciwpłytkowego, zarówno w prewencji pierwotnej, jak i leczeniu po zdarzeniach sercowo-naczyniowych.
„Stosowanie kwasu acetylosalicylowego w prewencji pierwotnej u pacjentów powyżej 60. roku życia bez istotnej choroby serca to jest najczęściej błąd” – zauważył. – „Jeżeli państwu przeszkadza ten lek, to my go z radością odstawimy”.
Przedstawił również możliwość zamknięcia uszka lewego przedsionka w migotaniu przedsionków, co pozwala na zrezygnowanie z terapii przeciwkrzepliwych u pacjentów z podwyższonym ryzykiem krwawienia.
„Obecnie pójście do kardiologa często opóźnia inicjację leczenia u pacjentów onkologicznych” – zauważył. – „Obiecuję, że sekcja [kardioonkologiczna – przyp. red.] zrobi wszystko, żeby tego nie było. My, jako kardiolodzy, mamy wykluczyć ostry zespół wieńcowy, objawową niewydolność serca, groźne zaburzenia rytmu i je wyleczyć oraz redukować śmiertelność poprzez ustawienie optymalnej terapii, a następnie zachęcamy hematologów do stosowania nowoczesnych metod leczenia”.
Najnowsze możliwości leczenia DLBCL
W trakcie sesji edukacyjnej poświęconej chłoniakom wykładowcy szeroko omówili możliwości terapii chłoniaka z dużych limfocytów B (DLBCL), uwzględniając zatwierdzone w ostatnich latach nowoczesne metody terapii oraz kwestie możliwości refundacyjnych w Polsce.
W pierwszym z serii wykładów prof. Krzysztof Giannopoulos zaprezentował epkorytamab, podskórne przeciwciało bispecyficzne skierowane równocześnie przeciwko antygenowi CD20 na komórkach nowotworowych oraz komórkom CD3 na komórkach T. Prof. Giannopoulos przedstawił wyniki jednoramiennego badania fazy 1/2 EPCORE™ NHL-1. Spośród 139 pacjentów z DLBCL ocenianych w badaniu 38% pacjentów było wcześniej leczonych terapią CAR-T, a 28% było na tę terapię opornych. Pacjenci leczeni epkorytamabem osiągnęli ogólny odsetek odpowiedzi na poziomie 62% i odsetek całkowitej odpowiedzi na poziomie 39%. Mediana czasu trwania odpowiedzi wyniosła 15,5 miesiąca. Lek był dobrze tolerowany, a zdarzenia niepożądane, w tym CRS, miały głównie niski stopień nasilenia. Co istotne, prowadzone badania wstępnie nie wykazały różnicy w skuteczności epkorytamabu w porównaniu z terapiami CAR-T, a terapia tym lekiem pozostaje aktywna po stosowaniu wcześniejszej terapii CAR-T.
Prof. Sebastian Giebel przedstawił opcję leczenia DLBCL przeciwciałem ukierunkowanym na CD19, sprzężonym ze środkiem alkilującym – lonkastuksymab tezyryny. Lek jest zarejestrowany w leczeniu pacjentów z nawrotowym lub opornym na leczenie chłoniakiem z dużych komórek B po co najmniej dwóch wcześniejszych liniach terapii. Prof. Giebel przedstawił wyniki jednoramiennego badania klinicznego 2 fazy LOTIS-2. Lonkastuksymab tezyryny wykazał ORR na poziomie 48,3% i odsetek CR wynoszący 24,1%. Mediana czasu trwania odpowiedzi u 70 pacjentów wyniosła 10,3 miesiąca, a mediana czasu do uzyskania odpowiedzi wynosiła 1,3 miesiąca. Trwałe odpowiedzi zaobserwowano także w grupach wysokiego ryzyka, w tym u 6 z 13 pacjentów (46,2%) z progresją po terapii limfocytami CAR-T.
Możliwość leczenia komórkami CAR-T przedstawiła prof. Lidia Gil, która zaprezentowała dwie terapie dostępne w drugiej linii leczenia w opornym i nawrotowym DLBCL. Axicabtagene ciloleucel (axi-cel) i lisocabtagene maraleucel (liso-cel) to terapie komórkami T ze zmodyfikowanym CAR, ukierunkowane na CD19. Axi-cel została zarejestrowana na podstawie badania ZUMA-7, które wykazało ponad czterokrotne wydłużenie mediany EFS w porównaniu ze standardową terapią. Oprócz poprawy EFS, obserwowano również istotnie wyższy OR i CR: ORR wyniósł 83% w przypadku axi-cel w porównaniu do 50% w przypadku standardowej terapii, natomiast CRR był ponad dwukrotnie wyższy. Prof. Gil przedstawiła również wyniki badań TRANSCEND WORLD oraz TRANSCEND NHL 001, które oceniały zastosowanie lisa-cel w drugiej linii leczenia DLBCL. Oprócz wydłużenia wskaźników przeżycia, prof. Gil podkreśliła istotną poprawę jakości życia pacjentów w porównaniu z procedurą przeszczepienia komórek krwiotwórczych.
Ostatnią cząsteczką przedstawioną jako nowa opcja terapeutyczna w leczeniu DLBCL był glofitamab, którego zastosowanie omówił prof. Tomasz Wróbel. Glofitamab to kolejne przeciwciało bispecyficzne skierowane równocześnie przeciwko CD3 i CD20, jednak wiążące inny epitop antygenu CD20 niż epkorytamab. Badania wykazały, że lek daje do 40% CR w opornym i nawrotowym DLBCL, w tym także u pacjentów po terapii CAR-T – w tej grupie 35% pacjentów osiągnęło CR. Prof. Wróbel podkreślił zalety stosowania przeciwciała, wśród których wymienił potencjalne możliwości leczenia skojarzonego, mniejszą toksyczność niż w przypadku CAR-T, a także łatwą dostępność leku.